Czwartek 10 września 1914 roku. Chociaż Józek twierdził, że dziś 10 września mają przybyć ruscy, dotąd ich nie ma. Jużeśmy się trochę oswoili i oczekujemy niecierpliwie końca. Jakaś kobieta mówiła mamie, że już trzy noce spali w piwnicy. Zygmunt Urzędowski zasila mnie książkami pożyczył mi dziś "Pana Tadeusza" Ad. Mickiewicza, dałam mu jabłko. Wczoraj Janka mi przyniosła do czytania "Tajemnica zawoalowanej damy". Oleś rano w środę tj. wczoraj zostawił sobie pieniądze pod poduszką i poszedł do składu. Po drodze, nie wiedząc że jest beż pieniędzy wstąpił do sklepu po kołnierzyk. Sięga do kieszeni...., a tu płótno. Zmieszał się.  Na szczęście był to sklep Skórczyńskiego znajomy i skredytował. Dzisiaj dopiero rano zjawił się przed 7-mą (bo nocuje w składzie), ojciec się zdziwił i przestraszył. Mamy nie było. Pieniądze wyjęłam ja i przeliczyłam było 11 rb. i 35 kop. schowałam i dzisiaj oddałam wziąwszy przy nim 10 kop. za znaleźne. Mam własnych pieniędzy 40 kop. Józek przyniósł mamie Krople Walerianowe i kiedy mama tylko zawoła: " A. a. dajcież spokój, ja aż truchleje, że kto nie usłyszał, bo było by po nas" mówi, "Niech mama weźnie kropli" na co mama odpowiada kułakiem w łeb, albo wymysłami. Wybieram się do spowiedzi. Zegar już naprawiony.

Punkt 6-ta wieczorem


Logowanie