Czwartek 14 maja.
W tych dniach jest zimno. Dzisiaj jak wstałam już kobieta prała w kuchni, a mama się uwijała w kuchni i pokoju. Wyszłyśmy z domu z domu o 8. Niemamy sali teraz, bo siódmej klasie ekzamina. Sala zajęta jest stolikami i krzesełkami. Na oknie stała konewka z wodą. Zaglądałam tam przez drzwi wlazłszy na krzesełko. Już było dużo uczennic. Gala też dziś nie przyszła zapewne chora. Zośka Gomoliczewska przyniosła Sabce bukiet bzu i narcyzów. Spacerowały razem. Dziś nie było dwóch lekcji rysunków i polskiego. Na rysunkach (3 lekcji) były roboty (5 lekcja), a polskim czytaliśmy książki polskie. Wszystko po staremu. Wczoraj zamówiłam sobie trzy książki u Gliki, Zośki Zielińskiej i Wien. Przyniosły mi tylko dwie pierwsze Glika „Dziecinny dwór”, Zośka „Ostatnie dni Pompei” Kamieńskiego. „Dziecinny dwór” przeczytałam i pożyczyłam Zosi Dobrowolskiej, „Ostatnie dni Pompei” jeszcze czytam. Choroba Tadzia trwa jest dziś znacznie lepiej ciągle woła jeść. Uszyłam Zosinej lalce fartuszek bardzo ładny. Jutro Zosi imieniny nic jej nie dam tylko ten fartuszek. Mama była cały dzień w domu. Ada przyszła późno. Teraz już wszyscy śpią tylko ja jedna piszę. Lampa rzuca światło dziwnie blade.

Punkt 11 1/2.


Logowanie