Nie wiem jak te Święta prędko zleciały dziś już 14 kwiecień wtorek. Targu dziś nie było. Siedziałam cały dzień w domu Zośka nie była. Przeczytałam „Rajskiego ptaka” nie podobał mi się, nie ma końca. Teraz czytam o „religii żydowskiej”. Po południu, przed wieczorem zdarzył się wypadek. Przejechał pociąg 2-wu letnie dziecko, które podobno siedziało na linii czy też jak mówili drudzy wypadło z okna. Pociąg zmiażdżył mu głowę. Ja mówię to zupełnie obojętnie, z czego mama się dziwi. Pociąg przystanął przed szpitalem i tam zostawił to dziecko. Widziałam się Helą i mówiła mi, że Lotka bardzo chora, pytała się czy pisałam do Florczyk. Jaśka stała w brązowej sukni i w granatowym palcie… i słuchała. Dokazywaliśmy z Irką. Ada nie przyjechała, oczy mi się kleją, mama mówi pacierz, tata się rozbiera. Ja zaraz idę.

Wieczór 10 za 5 m 14 kwietnia 14 r.


Logowanie