Poniedziałek 27 kwietnia  Pierwszy dzień po świętach, byłam dopiero na pensji. Wstałam o 7-ej i zaraz po śniadaniu poszłam z Adą. Po drodze jak zwykle mówiłam koronkę. Zawsze, ile razy idę z Adą bardzo mało rozmawiam. Gdy przyszłam była już Jecia Z., Cesia. Z., Zajchner i drugie. Jećka ma obcięte włosy i wygląda na 7-letnią babę. Zaraz po mnie przyszła Panoka, później Gawrońska, Sabka, Ziele, a dalej nie uważałam. Golachowska dziś nie przyszła. Wyszłyśmy we 47 na salę opowiadając sobie wzajemnie cośmy robiły. Gawronek sadziła kartofle, Sabka i Ziele się bawiły i uczyły. Pierwsza lekcja była ruski. Nie zaraz się zaczęło, bo nauczycielki się witały i było już dobre pół godziny, gdy lekcja się zaczęła. Ruski, niemiecki artma zeszły na pozór spokojnie. Na artmie – śmy się uśmiały a czego? Tego opowiedzieć nie mogę gdyż u nas z głupstwa się śmieją. Na francu Jaćka siedziała koło mnie i pisała listy do Juli, Gośki, Zosi Zycman, Ceśki Zilberztejn. Ostatnią lekcją były tańce, tańczymy z pierwszą klasą. Ja tańczę z Sabka. Tańce u nas zupełnie nie wyglądają na lekcje, gdyż wiele dokazujemy. W walcu figurowym to zupełnie jakbyśmy szły do ataku. W pades paniu to znów niepotrzebnie kręcimy się na wszystkie strony. Gdy przyszłam do domu była czwarta. Jak zjadłam obiad 5 ½ Mama poszła sadzić buraki, a ja zostałam w domu. Gdy Ada przyszła to już pozmywałam. Dałam jej obiad, mama przyszła niedługo, była u szewca, butów moich nie zrobił, więc mama odebrała. Olesiowi narobiło się wrzodów i cały wieczór je wyciska.

Wieczór, prawie noc 11 g za 23 minuty.


Logowanie