Sobota 21 listopada. Rosjan jeszcze nie ma. Wczoraj i dzisiaj słychać huk armat gdzieś niedaleko. Mama się bardzo boi żeby nie zapalili niemcy Ostatniego Grosza i jest rozdrażniona. W tym tygodniu widzieliśmy kilka łun paliły się wsie okoliczne. Kazik kupił mi ołówek za 5 kop. - Wojska niemieckie w kierunku Zawodzia maszerują. W przeszłym roku kiedy chodziłam z Olesiem na pensję, po drodze układaliśmy wiersze. Między innymi mam zapisane "Na polu leży" ułożone przez Olesia:
Rżną armaty, świszczą kule
Że aż w uszach brzęczy !
Tu się żołnierz już przewrócił
A tam jeszcze jęczy
Tam na skrzydle już konnica
Bije się zawzięcie
To ten temu, to ten temu
chce dać szabla cięcie.
- Wiersze te ułożone w 1913r. Kiedy nam nawet się nie śniło o wojnie> Huki armat żadnego na mnie nie robią wrażenia, nic się nie boję, tylko chcę żeby już raz to się skończyło i ruscy weszli do Częstochowy. Drożyzna straszna. Mały czterofuntowy bochenek chleba 33 kop. i jeszcze nie można go dostać, Słonina po 40 r funt. Mąka żytnia razówka po 6 kop., a pszenna po 15 kop. Mama wszystko przepłaca bo niczem się pierw nie zabezpieczyła. Wczoraj kupiła mi mama fartuszek za 70 kop.
po 12 ej 10 minut w południe.