Wtorek 19 maja.
Wstałam o szóstej, bo dziś była rocznica urodzin Mikołaja II Aleksandrowicza i przyjechał generał-gubernator warszawski Żyliński. Poszłam na pensję o 8 ½ poszłyśmy z pensją do kościoła. Następnie złączyliśmy się z resztą uczennic i poszłyśmy przed cerkiew czekać na gubernatora. Miałam parę Czerwieńską. Bardzo dużo było uczennic, wszystkie do figury w białych fartuszkach, rękawiczkach. Zielińskiej, Gomolińskiej, Wien, Golachowskiej, Finke, Buczkowskiej, Bączyńskiej i drugich nie było. Przyjechał gubernator o 11. Poszedł do cerkwi a my pod pomnik. Były prócz nas pensja Kapnist, ruskie gimnazjum Komor-Gaszyckiej, handlówka i dużo przyjezdnych. Powszechną uwagę wzbudziły sokoły i sokolice z Łodzi. Wszystkie jednakiego wzrostu, ubrane i uczesane dziewczynki ubrane w granatowych spodniach, jasnych bluzkach z granatowymi marynarskimi kołnierzami. Chłopcy w jasno-granatowych ubrankach i czapkach. Przyjechały także dzieci ze wsi. Przyszła z cerkwi procesja, na czele tych popów gubernator Żyliński i szambelan Baczewski. Obchodził po skończeniu mszy dookoła pomnik Aleksandra II, a za im starszyzna. Jest średniego wzrostu, słusznej tuszy w szarym ubraniu. Nie mogłam mu się przyjrzeć dokładnie, bo stałam za daleko. Ukłoniłyśmy się, nauczyciele, inspektor też, bo i on się odkłonił. Później dzieci mu śpiewały. Ceremonia odbywała się do 12ej Po tem sokoły i sokolice poszły się gimnastykować na Szkolną, tam nie byłam, podobno pięknie nie było. Przyszłam do domu o 1ej Zjadłam obiad, posprzątałam. Mama poszła, targu dziś nie było. Była p. Mikołajowa Ada pojechała z nią do miasta, przyszła po 7ej. Teraz już po kolacji. W chwili, kiedy miałam pisać pamiętnik pokazałam pończochy, jakie mam podarte. „Nie kupie ci nowych bo cię nie lubię i nie mam za co” powiedziała mi mama. „Ja się mamy nie pytam czy mnie mama lubi czy nie tylko chcę żeby ma mama kupiła pończochy” zawołałam hardo. Ada wybuchnęła śmiechem, a ja za nią nie wiedząc z czego. Zapomniałam napisać, że widziałam p. Mowję Kulach moją była nauczycielkę i ukłoniłam się jej. Już późno. Mama jeszcze nie śpi leżąc w halce i kaftanie na pierzynie.

Za 10 minut 11 godzina


Logowanie