Wtorek 2 czerwca 1914 r.
Już po Zielonych Światkach! Życie idzie swoim trybem. Ada nie poszła, bo miała reparację na jutrzejszy ekzamin z pedagogiki. Mama była na targu, ja gotowałam sama obiad. Ada w niczem mi nie pomagała, bo mówiła, że powinnam uczyć się gospodarstwa. Był na obiad barszcz na rosole z kartoflami, sztuka mięs i sałata. Przed obiadem Ada dostała zaproszenie od Kosteckiego na „Bal wiosenny” w sobotę. Powiedziała, że pewnie nie pójdzie. Po południu o 4 ½ Ada poszła do miasta kupić mi fartuch i do Wandy Kopińskiej swej przyjaciółki. Po 4 ej przyszedł Jarek Czernik wracając z domu do Gołonoga. Przed wieczorem przyszła mama mając straszne boleści. Zaraz położyła się do łóżka. Mietek był dzisiaj po mnie abym poszła do Zosi, bo chora. Z rana Tadka bolała b. głowa i miał wymioty. Teraz już zdrowy. Jarek dał Tadziowi i Kazikowi po 15 i 20 kop. Ada przyszła o 8 ej kupiła mi fartuszek za 90 kop. I masła pół funta za 25 kop. Jarek pojechał o 8 ej. Utargowałam dziś 80 kop za włoszczyznę i sałatę. Obecnie mama się trochę uciszyła, bo cały czas jęczała, co mnie pobudzało do śmiechu. Mama najadła się wczoraj razowego chleba i od tego boleści. Tadek dał 15 kp do schowania. U Zosi nie byłam, bo nie miałam czasu. Oleś sępi, Ada obcina sobie paznokcie u nóg.

Godzina 11 ½ za 13 minut zaraz idę spać.


Logowanie