Wtorek 4 sierpnia Zdawało się że spokój będzie dzisiaj. Ale gdzie. Jedliśmy właśnie obiad była 2 a po południu. Wtem rozchyla się drzwi od sieni gwałtownie Urzędowską i krzyczy strasznym głosem: „Wynosić się, rzeźnie wysadzą”. Struchlałam, lecz nie pokazując strachu wybiegłam na dwór. Jakoż i tutaj krzyczą wszyscy żeby się wy nosić. Wróciłam i patrzę, co powie ojciec. Nic siedzi i je, uśmiecha się niedowierzająco. Wyszedł potem i zapytał się kasjera, co to gdzie mamy się wynosić. Kasjer powiedział, że to nic. Przyjechał wtem zięć restauratora i mówi, ze do 3 ej ma być pusto w Rzeźni, bo walą ruskie wojska i będzie potyczka. Bałam się strasznie, lecz nie pokazywałam tym. Maryi Najświętszej błagałam o wstawienie się do Boga za nami i mówiłam „Pod Twoją obronę” Ojciec mijając się zapytał a gdzie będziemy uciekać. „Do miasta” odpowiedzieli wszyscy. Jastrzębska spakowała trochę ubrania, dzieci e kupę i wędrować chciała do miasta. Myśmy z ojcem spakowali pościel, bieliznę i ubranie w pięć tłumoków. Wcale nie mieliśmy zamiaru uciekać, lecz na wypadek pożaru prędko powyrzucać i gdzie schować. „Skąd ta wiadomość?” pytali jeszcze drugich. „Przyjechał pruski oficer do Jarmułowicza i mówił żeby ludzie się wynosili z Ostatniego grosza” odpowiadali drudzy. Otóż później okazało się skąd ta wieść i jaka była w istocie: Pruski oficer mówił do Jarmułowicz, że będzie potyczka i żeby koleśnicy opuścili domy dyrekcyjne, ponieważ szpital zapełniony. A o Rzeźni tam zupełnie mowy nie było, tylko żeby ludzie nie stali kupami po ulicach nic więcej. Z Restauracji wynieśli się pp. Wroczyńscy z restauratorką służąca i chłopak, buchalterowi i nikt więcej. Kasjerzy, my, restaurator mieliśmy zostać Urzędowscy, Jastrzębscy uciekać. Co też było strachu, że aż śmiech bierze jak sobie to wspomnić. Pomału, gdy przyszła 3 a, 4 a i tu ludzie zaczęli się uspokajać Jastrzębska i Urzędowscy wnieśli pościel do piwnic oraz trochę żywności,\. Jastrzębska mówiła, że na noc dzieci powrzuca i będą siedzieć. Spakowałam swoje pamiętniki, samouczki niemieckie i francuski album i położyłam na koszu. Teraz już odpakowałam. Tłumoki leżą. Hela i Kasia Urzędowskie były w mieście i przyszły w towarzystwie jakiś facetów. Jeden wysoki w białej marynarce, a drugi miernego wzrostu z zarostem Czarnem. Kasia robiła takie śmieszne miny i zapraszała ich na obiad do piwnicy. Oczyma kręciła zalotnie w bok i śmiała się. Przy końcu żegnając się zapytał ten wysoki wskazując na mnie „czy to siostrzyczka?”, „Nie to p. Janina” odp. Hela. „I cóż nie boi się pani?”, „Czego” zapytałam, „Wojny?. Potem podał mi rękę i im tj. Urzędowskim. Drugi też podał mi rękę. Najgorzej jest, że nasze gimnazjum zniesione. Papiery w Ufie.

 


Logowanie