Z powodu braku czasu nie zapisałam wczorajszego dnia i muszę go zapisać dzisiaj. Pogoda b była ładna i w ogóle w tym tygodniu ładna pogoda. Do południa uczyłam się lekcji i sprzątałam. Po obiedzie poszłam do ogrodu sadziłam kapustę koło płotu rzeźni. Byłam odwrócona tyłem, gdy przyszedł gospodarz z felczerem weterynarzem Wierzchowskim. Zaczęli rozmawiać, lecz ja wcale nie zwracałam na nich uwagi. Śmiałam się z nich po cichu i pilniej sadziłam kapustę. „kapusta będzie słodka, gdyż ja sadzi takie ładne dziecko” usłyszałam głos jąkały gospodarza To nie dziecko to panienka” poprawił gospodarza Wierzchowski. Ja ma dalszą rozmowę nie zwracałam uwagi. Wierzchowskiego, gospodarza i mechanika Pawłowskiego nie cierpię, bo kiedy przechodzą koło mnie to się zawsze mi przyglądają, a szczególnie mechanik i Wierzchowisk. Bardzo nie lubię, gdy mi ktoś mówi, że jestem ładna, bo wiem dobrze, że to nie prawda. Jestem na swoje 13 lat wysoka dosyć tęga koścista i Oleś mi wróży, że będę „tęgą babą”. Głowę słuszna włosy nie bardzo długie dosyć grube zapinam zwyczajnie z tyłu. Ręce długie duże nogi duże łydki troszeczkę za grube. Sukienki noszę dosyć krótkie. Twarz mam okrągłą czoło wysokie, oczy duże zielono niebieskie brwi ciemno blond jak i włosy, rzęsy ciemne nos nieduży, lecz nozdrza za szerokie, usta nie za duże to tego jestem trochę piegowata, więc zdaje mi , że niema się czem zachwycać. Czy będę ładna to pewnie nie bardzo. Wracając do soboty byłam w ogrodzie do szóstej. Po ogrodzie spacerował dzieci kasjera i wszyscy się mi przyglądali dziwili się zapewne, że pensjonarka sadzi kapustę, praca uszlachetnia trzymam się tego przysłowia. Helena pożyczyła mi „Dla dobra dzieci”, ponieważ próżniaka nie mogła znaleźć. Piszę to wszystko za sobotę w niedziele.


Logowanie