Sobota 23 maja. Mama poszła do spowiedzi o 6 ej
Sobota 23 maja.
Mama poszła do spowiedzi o 6 ej, więc trzeba było posprzątać i pościelić łóżka. Wszystko to zrobiła Ada, ja jej nieco pomogłam. Przy i przed śniadaniem czytałam „Semka” Kraszewskiego, pożyczyła mi go Finke od środy do soboty dzisiejszej. Spieszyłyśmy się bardzo, aby się nie spóźnić. Na szczęście u mnie jak i u Ady było jeszcze czas. Wszystkie już były, ale dzwonka jeszcze nie było. Lekcji dziś takich zegaralnych nie było. Z gegry odpowiadały te, co się poprawiały na trójki i czwórki. Ja czytałam pod ławka, co chwila wysuwając „Semka”. Uczennice jedne rozmawiały, drugie podnosiły palce, że wiedzą, czego nie umiała odpowiadająca uczennica, wreszcie trzecie zajmowały się wypisywaniem nazwisk drugim koleżankom. Chcąc mieć ładny charakter pisma każdej uczennicy kazałam się wszystkim powpisywać do ostatniej stronicy mego brulionu. Wszystkie zaczęły mię naśladować dając bruliony, wyrwane karty, aby się nań wpisywały uczennice. Ja nie mogłam dać sobie spokoju za temi wpisywaniami. Odpowiadała z gegry Buczkowska dostała cwaję, płakała. Później się uspokoiła, a na 3 lekcji napisała mi, że tutaj uczyć się nie będzie tylko w Krakowie. Bardzo dużo uczennic nie będzie się u nas uczyć. Dostałyśmy kajeta z Niemca dost. 4, 5 i z franca nic (stopnia nie poprawiła). Dostałyśmy już stopnie na cenzurę z artmy niemca. Mam dotąd 5-tki. Mama przyszła przed południem nie dostała się do spowiedzi, tylko kupiła sobie książeczkę do nabożeństwa. Oglądając ją zmówiłam sobie zaległe 3 litanie do M.B z pokuty.
Zegar stoi