Dostałem niedawno książkę Jana Bystronia „SŁOWIAŃSKIE OBRZĘDY RODZINNE” wydaną w 1916 roku nakładem Akademii Umiejętności w Krakowie. Wydaje mi się, że warto przytoczyć rozdziały poświęcone imionom:

III. Przesądy co do imion.

Razem z ceremonią recepcyjną odbywało się nadawanie dziecku imienia, w Germanii np. przy obrzędowym polewaniu wodą, u Słowian też bez wątpienia przy recepcji, Może przy uczcie, którą wtedy wyprawiano. Oczywiście ceremonia ta zupełnie zaniknęła, skoro imię nadaje się przy chrzcie – pozostały tylko różne przesądy, dotyczące imienia, dawniejsze i nowsze.

Zwyczajem kościelnego pochodzenia zdaje się być nadawanie dzieciom nieprawym niezwykłych imion, jak np. Karpan, Markjan, Fteopumpt, Ksenofont, Onysyfor, dla dziewcząt Fitrona, Ahaftija, Hłykecja {Czartowiec], Aftanazy, Sofron, Kieryło, Kłym itp. [okolice Poczeszyna}, na Śląsku Spiridion, Pantalon, Pudencyana itp. Zwyczaj to zdaje się powszechny, mający na celu odróżnienie już w samym imieniu dzieci nieprawych.

Imię nie jest czymś wyłącznie konwecyonalnym, ale pozostaje w ścisłym związku z osobą; może jej przynieść szczęście lub nieszczęście. Tak np. dziewczyna, która otrzymała na chrzcie imię Agaty, dostanie pomieszania zmysłów [na Rusi]. W Wielkopolsce nie należy nadawać nowonarodzonemu dziecku imienia zmarłego w tej rodzinie; ponieważ nie należy dawać imion rodziców, gdyż albo rodzice, albo dzieci umrą. Podstawą tego przekonania jest wiara, że tylko jedna osoba może nosić imię; jeżeli imię to nada się komu innemu, to ktoś musi umrzeć. Na Rusi nie można dać tego samego imienia dwojgu dzieciom w rodzinie, bo jedno umrze. Żydzi polscy nie nadają dziecku takiego imienia, jakie nosi ojciec, matka, siostry, bracia, dziadek i babka, gdyż pociąga to za sobą śmierć; podobnież teścia i synowa, teść i zięć nie powinni mieć takich samych imion. W Bułgaryi nie nadaje się w niektórych okolicach dziecku imion dziadków, o ile ci jeszcze żyją, gdyż albo oni albo dzieci umrą. Podobnież na Pomorzu dwie osoby w rodzinie nie mogą mieć tego samego imienia.

Nie nadaje się również dziecku imienia osoby zmarłej, a to z obawy, by ono także nie umarło [np. na Rusi, na Śląsku]; nie nadaje się również imienia, które nosi znany we wsi pijak lub złodziej [na Białorusi]. Związek miedzy osobami, noszącymi to samo imię i obawa by losy ich nie ukształtowały się podobnie, jest tu podstawą myślową.
Przesądem związanym z kalendarzem chrześcijańskim jest unikanie imion świętych, których dni w kalendarzu już minęły; znany jest on w Polsce, na Rusi i w Styrii, przypuszczać należy, że powstał niezależnie w dwóch odległych od siebie terytoryach.
Niezależnie od tych przesądów spotykamy zwyczajowe normy obierania imion dla dzieci. W Zaścianku Dobrzyńskim, gdzie każdy Maciej miał syna Bartłomieja, a Bartłomieje wychowywali Maciejów, nie jest bynajmniej odosobniony. Ponieważ imiona po dziadkach biorą dzieci na Spiszu, w Macedonii, w Grecji. Być może, że zwyczaj ten pozostaje w związku z pierwotną egzogamią, wskutek czego dziecko należało do innego klanu, niż ojciec, do tego samego natomiast, co dziadek.
W Chorwacji i Bułgaryi dzieci otrzymują imiona rodziców chrzestnych; nawiązuje się w ten sposób nowa nić ścisłego stosunku między dzieckiem a rodzicami chrzestnymi. W każdym razie u Bułgarów, choćby imię nadano dziecku inne, jakiegoś krewnego, czy znajomego, to temu właśnie eponymowi swojemu winno dziecko przez całe życie szczególne względy i poważanie.
Jeżeli dzieci w jakiejś rodzinie umierają, to w tem również widzi lud skutek źle dobranego imienia, nazywa się więc dzieci np. Adamem i Ewą [jak na Śląsku i gdzie indziej]. Rumuni bukowińscy nadają wtedy imiona takie jak, Lupul (wilk), Ursus (niedźwiedź), Floarea (kwiat) itd. W tym ostatnim wypadku może oddziaływać także spekulacya na naiwność szkodliwych duchów, które słysząc nazwisko zwierzęcia, czy kwiatu, nie domyślą się, że tak oznacza się człowieka.

IV. Trzymanie do chrztu nieprawych dzieci.

Ciekawym zwyczajem, powszechnie znanym, jest ubieganie się o trzymanie do chrztu nieprawych dzieci. Przytaczam parę przykładów: w Jakciskach [pow. pińczowski] wierzą, że przynosi to szczęście. W Kraszenie pod Radzyminem trzymają bardzo chętnie bękartów do chrztu. Wierząc, że przez to będzie się wiódł len (kobiecie) i konie (mężczyźnie), zupełnie analogicznie w Jagodnem [pow. Łukowski], tudzież powszechnie w wołkowyskim powiecie na Białorusi. Na Pokuciu, idąc z nieprawym dzieckiem do chrztu, czego włościanie chętnie się podejmują, należy być przepasanym sznurem, na którym się wodzi woły najwidoczniej ustawia się tu pewien związek między trzymaniem do chrztu a powodzeniem w hodowli wołów. W Niemczech osoby stanu wolnego, trzymające nieprawe dziecko do chrztu, mają szczęście do małżeństwa. Przypuść tu należy zapewne związek, jaki ustanawia umysłowość pierwotna pomiędzy płodnością pozamałżeńską, a więc bądź co bądź nadzwyczajną, i pomyślnością krescencyi.

[tekst zachowałem w oryginale]
Jacek Tomczyk


Logowanie