11 kwietnia 1921

Minął mi z dniem 6 kwietnia rok 20-ty. Panna dorosła i już nie młodziutka – ale ja uważam, że przeciwnie jestem młoda i zawsze będę młodą jeśli nie ciałem – to duchem. Nie lubię starców – czy to ze względu na wiech, czy na ducha. Człowiek młodym być powinien, pomimo lat, pomimo przeżyć, pomimo wszystko, zła i dobra – aż do śmierci. Nie zasklepiać się w sobie, w przeszłości widzieć tylko dobro i piękno i ludzi dobrych – ale iść naprzód, z postępem sympatyzować z młodymi, wczuwać się w serca i dusze ludzkie i cenić to co godne jest szacunku – to znaczy młodym wiecznie być.

Ja chcę być zawsze młodą i będę nią tak jak to rozumiem, chociaż nie wszystko to co pod mianem rozumienia powypisywałam. Niech żyje młodość, człowiek i świat! Nie przestanę kochać nigdy tych rzeczy. Byłam wczoraj na odczycie dra Folkierskiego o Dantem – dobrze mówił, chociaż za mało. Za ogólnikowo potraktował tego olbrzyma duchowego- spodziewałam się więcej. Pogoda wspaniała, tak lubię  życie w dni słoneczne, wiosenne!

Chłopcy powrócili z wojska z wyjątkiem Józka który jest także w Częstochowie. Maciek wrócił 9-tego. Wczoraj mieliśmy wszystkich pięciu chłopców, bo Kazio z Lipicza przyjechał – i ojciec tak się cieszył, patrząc na pięciu swych dorodnych synów – tak mu oczy świeciły radością i usta radośnie się uśmiechały. Wszyscy zdrowi i cali i w ogóle zdrowie nam dopisuje, za co dzięki najwyższemu! Brak nam często pieniędzy, ale to mniejsza, to najmniejsze zło ze wszystkich innych – można je z pewnym wysiłkiem usunąć. Kochani nasi rodzice; dali nam zdrowie moralne i fizyczne i pogodę ducha, przyćmioną często przeciwnościami życia. O życie! – jakieś ty kochane!

Byłam na Jasnej Górze w kaplicy i słuchałam mszy św. tak mi było wtedy smutno i źle,  że płakałam w kąciku ale nikt nie widział. Płakałam nad swą nędzą … niedołęstwem, a później uspokoiłam się i modliłam się. Przestałam wierzyć w to, żeby Bóg dawał nam wszystko – musimy sami starać się o wszystko i walczyć, a jednak z resztką wiary w opatrzność – prosiłam o pracę !? To śmieszne dość takie postawienie kwestii, a jednak dusza ludzka potrzebuje wiary w istotę wyższą, silniejszą, wszechstronną. I z tego przeczucia, pragnienia wytworzyła się religia i wiara w bożków, bogów, a później Boga. I pięknie się ta potrzeba wiary i religii związała z Istotą najwyższą i niegdy nie stanie się zbyteczną, tylko czystą, doskonałą, piękniejszą. Człowiek zawsze będzie ułomny i nic więcej oświecony nie będzie, tym bardziej będzie dążył do doskonałości wewnętrznej.


Logowanie