Czwartek 28 maja.
Mama dziś tez poszła na targ. Ada do zakładu, a ja sama gospodynią w domu. Jadłam śniadanie razem z Adą i tatą. Sprzątałam. W pokoju do 9 tej. Sprzątałam i wycierałam okna, kiedy przyszedł za okno gospodarz. Chciał aplegrę z kwiatka, zaczął wąchać „jak ten kwiatek ładnie pachnie, lecz choć te kwiatki tak ładne żaden nie wyrówna pani „ – rzekł po chwili patrząc na mnie z za kwiatków. Odeszłam niespojżawszy na niego do kuchni. Dopiero po chwili poszłam sprzątać. Przyszła foczmanka Adamowa z Częstochowianki po rozsadę. U nas już nie ma rozsady. Kazik z Tadkiem poszli z nią do Zygmunta, aby z niem poszedł do mamy, bo tam jeszcze była. Całe do południa i pp. sprzedałam sporo włoszczyzny i sałaty ogółem za 78 kop. Ugotowałam obiad składający się z krupnika i sałaty ze sztuką mięs. Jak Ada przyszła dokończyła prania i krochmalenia bielizny. Ja zaniosłam na górę. Wziąwszy klucz poszłam do ojca żeby mi otworzył górę. Ojciec spryskiwał ogród azotoksem nie miał czasu. Przy płocie stał gospodarz z kimś , nie wiem (bo nie zauważyłam). „Możebym ja mógł załatwić” wyjąkał nieproszony nudziarz. „Pan za stary” – powiedział jego towarzysz. Szłam prędko dalej nie słuchając. Przyszli do Czerwińskich Golsztejn z Lidą i synem i Jadzia Gołębiowska. Lida mnie zobaczyła i niedługo do mnie przyszła się przywitać, byłam w kremowej jasnej sukience i starych pończochach i pantoflach. O 6 ej przyszedł Thade. Mama kupiła ubranko, buciki i czapkę letnią. Przed wieczorem Jadzia i Lidą po mnie przyszły żebym poszła na spacer. Byłyśmy niedługo odjechały. Ze Zochą się widziałam parę razy. Oleś teraz coś pisze. Ada, mama, ojciec śpią.

Za 5 m 11g.


Logowanie