Sobota 30 maja.
Jutro Zielone Świątki u nas nie znać tej świetlanej soboty. Nie piekliśmy ciasta. Z rana do 9 ej sprzątałam, do 10 ej myłam okna, od 11 ej myłam w pokoju i sieni. Ada poszła do miasta, przyszła o 12 ej była na poczcie. Ugotowała na obiad zacierki na mleku. Przyjechał Jarek Czerwik z Gołonogu, jechał do domu w Ciężkowicach. Posprzątawszy wyszłam przed dom, przyszła Zośka. Stałyśmy na progu śmiejąc się. Wtem przechodził gospodarz przełożył laskę trzymaną w ręku na prawą. Dotknął nas lekko ręką mówiąc „Ze mną pozbytkujecie”. Ja usunęłam się do sieni, Zocha za mną. „Wariat” wyrwało mi się mimo woli. Zośka wybuchnęła nagle śmiechem. Weszłyśmy co prędzej do kuchni. „On stał koło furtki” objaśniła mnie. Nie mogłyśmy się uspokoić od śmiechu. Grałyśmy w gazeciane klasy, co chwila wybuchając śmiechem przypomniawszy sobie to, Poczem Zośkę wyprowadziłam do domu, że będę się myć. Zaczęłam o pół do 5, byłam gotowa na 5. Głowę też umyłam. Szyłam przy Zośce niebieską sukienkę. Sprzedałam sałaty i włoszczyzny za 1 rb. Jarek pojechał o 7. O 8 g. przyszła Jasia żona Henryka Kępskiego po sałatę dałam jej za 5 kp. Włoszczyzny za 1 kp. I dopłaciłam za jajka. Mama przyszła o 9 ej. Janek był trochę znośniejszy. Oleś przyszedł o 11. Ada czyta, ja piszę, Oleś drzemie ojciec drzemie. Mama w kuchni.

Za 5 m 12 g.


Logowanie