Dnia 17 kwietnia 1922
Drugi dzień Świąt Wielkiej Nocy.
Pogoda od Palmowej Niedzieli prawdziwie wiosenna. Ciepłem i światłem przepojone powietrze, pączki nabrzmiałe lada chwila rozwiną się - dziwnie szybko postępuje rozwój roślinności. Częstochowianie w wiosennych i letnich strojach defilują po ulicach – tylko ja niestety – nie kupiłam sobie kapelusza i nie mogę nigdzie wyjść. Dziś byłam co prawda w kościele – ale pozatem nigdzie. Wczorajszy dzień spędziłam w domu streszczając program rachunków dla pani Jadwigi Popielowej. Dziś chciała bym, a nawet muszę iść do p. Jadwigi zwrócić jej programy i udać się z p. Rękasówną na odczyt. Muszę iść w mojej czapie w której wyglądam jak Kniagini Kurczewiczowa. Do Lipicz jadę jutro i chcę wstąpić do Guty. Nie pojechałam zaś do Lipicza dotąd z tego względu, że chciałam być na panny Wandy Rosenbaum i zresztą nie chcę być w Lipiczu długo by mi się nie sprzykrzyć jak podczas Świąt Bożego Narodzenia. Tyle mi nadokuczali że aż się dziwię – ale nie mam ochoty tam jechać. Może się jednak teraz dobrze bawić? Zobaczymy! Zdaje mi się, że Ada ciągle o mnie myśli, bo mnie dziwnie niepokoi, jakbym co złego zrobiła. Naprawdę to wolała bym wcale nie jechać i może bym to zrobiła, cóż kiedy napisałam już do Grety, że do niej przyjadę - a muszę dotrzymywać obietnicy. Na szczęście składaliśmy się po 2 tys. i mieliśmy szynkę 6 funtową i cielęcinę z przodka, i ciasto, choć nie słodkie i nie tłuste. Szynka kosztuje obecnie 360 do 440, a mięso 230, ale już nas nic nie dziwi bo oswoiliśmy się z drożyzną. Miało wszystko stanieć po daninie Michalskiego – tymczasem odwrotnie zdrożało. A co dalej? Ech, chyba lepiej będzie, wierzę w to niezłomnie. Z dniem ósmego bm. złożyłam podanie o przeniesienie mnie do Warszawy jako nauczyciela ale nie wiem co z tego będzie bo podobno nie ma miejsc w Warszawie. Co ja mam zrobić, o... ( nie wiem do kogo zawołać) O Boże? Smutne, ale prawdziwe sprawdzam prawdziwość sentencji.