Sobota 20 marca Wiosny jak nie widać tak nie widać. Zimno, mróz, deszcz tak mamy codzień. Wczoraj było Św. Józefa. Byłyśmy z mamą na Jasnej Górze. W kościele było b. dużo ludzi, dużo też pracowało przy barakach i na stancji. Po południu około 15-tej przyszła Sobczykowa ze Stasią. Straszna u nich nędza. Sobczyk chory. Przy odejściu mama dała jej pół bochenka chleba, trochę cukru i też herbaty. Była też u nas forzmanka Adamowa z Helą i Kwiecińska ze Stasią nagadałyśmy się co niemiara o wszystkim. Biedna Stasia jedno oko zupełnie ma zepsute, a na drugie bardzo mało widzi. Pamiętam jak trzy lata temu byłam przez miesiąc u nich, raz rozmawialiśmy o zamężciu. "Ty Stasiu - powiedziałam do niej - jesteś ślepa, weźmiesz kulawego i będziecie się prowadzać". Mówiąc to nie zastanawiałam się jaką jej wyrządziłam przykrość. Matka, słysząc to odpowiedziała za nią "Stasia nie pójdzie za mąż. Mamy 800 rubli w kasie, będzie miała z tego utrzymanie". Dziś z tych pieniędzy nie maja grosza. "Rozeszły się " mówią. Były nie długo. Zosia Dobr. przyniosła mi książkę Janoszy "Z pola i bruku". Nadzwyczaj wesołe nowelki.

W okolicy Częstochowy zdarzają się często napady, kradzieże i zabójstwa. Nie boją się Niemców! Trudno wojna, nie ma gdzie zapracować, wszystko drogie to kradną. Wojna trwa.

Godzina 5 punkt.


Logowanie