Akt I
Desperacja w Janowie...
Do Jaśnie Wielmożnego Biskupa Diecezji Kieleckiej
Wawrzeńca Migalskiego mieszkańca Posady Janów parafij potok Złoty Częstochowskiego powiatu
Katolicy z posady Janowa mając wyjednane pozwolenie przez św. pamięci JW Biskupa Majerczaka zezwolenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Duchownych na stałe zamięszkanie Księdza Wikarego z parafij Potok Złoty przy Kościele Janowskim, niejednokrotnie przybiegali z prośbami do stóp Wasze Ekscelencji o zobowiązanie księdza Proboszcza Potok Złoty nierobienia trudności w odwoływaniu księdza do parafialnego kościoła (...)
Aby udowodnić współbraciom moijm żem spełnił misiją do której wybranym zostałem ośmielam się upraszać o odpowiedź piśmienną którą bym mógł im zawieźć
Wawrzyniec Migalski
Akt II
krewki proboszcz
Do Jaśnie Wielmożnego Arcybiskupa Królestwa Polskiego
Prozba Obywateli b. Mjasta Janów Częstochowskiego Powiatu Piotrkowskiej Guberni.
W roku 1867 Ksiądz Biskup Dyecezij Kielecko-Krakowskiej uwzględniając życzenia mieszkańców miasta Janowa i mając na względzie tak Dobro Duchowne mieszkańców jako i innych wiosek należących do parafij Potok (...) polecił w dniu 31 maja 1867 roku proboszczowi Parafij Potok Złoty aby Wikarijusz zatwierdzony na parafiją Potok raz na zawsze zamieszkiwał stale w mieście Janowie przy egzystującym tam Kościele (...) ponieważ niektóre obrzędy religijne skutkiem obecności księdza w Janowie odpadły od Parafij i zmniejszyły dochody prawne probostwa, wywołały przeto niezadowolenie Księdza proboszcza tak dalece posunięte, że razu jednego uzbrojony w kij sękaty wpadł do kościoła i zebranych i słuchających Nabożeństwo zaczął bić i zmusił wszystkich do ucieczki, przy powtórnej awanturze porwał w kawałki futro wikarijusza pozostawione w zakrystij w chwili kiedy Ksiądz był przy Ołtarzu, o mniejszych zajściach byłoby zbyteczne wspominać (...)
Akt III
areszt domowy
Koniec temu, że w ostateczności Ksiądz Proboszcz udał się do wybiegu, udawszy chorego wezwał księdza Wikarego do zastępstwa, a dostawszy go do Potoka, więcej jechać do Janowa nie pozwolił.
Nadesłał: Włodzimierz Stefani