Niedziela 10 maja.
Kiedy wracałam z kościoła spotkałam się z Staśką Kamińską, która mówiła mi o Jaśce, ze jak raz była to widziała że jakiś uczeń ją pocałował. Ja w to nie wierzę, bo to głupie plotki i zresztą, Janką mało się zajmuję. Jak przyszłam do domu było po 11 ½ , mamy jeszcze nie przyszła. Po obiedzie nie miałam żadnej książki, więc wyciągnęłam Adzie „Emancypantki” Prusa, które już czytałam 4 tomy. Byłam na wieczór u Zochy D. Zochy nie było, bo była w ogrodzie z Bogusią Czerwieńska, bawiłam się, więc z Tadkiem w bal, miał czekoladę, pomarańczę, ciastko, cukier zostawione przez mamę. Zosia przyniosła bukiet polnych kwiatów, bo były na łące. Dałam jej „Stokrotkę Milusia” a ja czytałam II tom „Emancypantek”. Przy końcu mojej wizyty zapytałam Zośki, dlaczego z Bogunią w sobotę po południu rwały rzodkiewkę. Ona się zaczerwieniła i kiedy zaczęłam się z niej prześmiewać, że będzie złodziejka śmiała się ze mną podwójnie próbując zmienić rozmowę na inny temat. Poszłam do domu o wpół do –ej zjadłam kolację i już kończyłam, gdy mama powiedziała, że ktoś na mnie czeka, była to Hela. Przyszła po książki, ale jej nie dałam, bo mi nie umiała dać świeżej. Mówiła, że już Lotka po operacji już jej lepiej i chodzi. Operacja trwała 3 godziny. Mama czyta, tata chrapi, Oleś, Ada i reszta śpią.

Za 10m. 10 g.


Logowanie