Wielkanoc! Wielka Niedziela! Jak to brzmi uroczyście. Poprawdzie i dzień był prawdziwie wielkanocny. Cisza dookoła jakaś uroczysta Biją dzwony jasnogórskie.

Rano nie czesałam się jeszcze gdyśmy jedli śniadanie składające się z szynki, chleba, kiełbasy, jaka ciasta i herbaty. Bardzo żeśmy się najedli tak, że wcalem ja nie jadła obiadu. Byłam z mamą i Józkiem w kościele św. Rodziny. Ksiądz Fulman mówił bardzo ładne kazanie na tle Wielkanocy. Widzieliśmy Masłowskich z Zosią. Od samego rana hukali z kamihkorku. Józek dał mi wczoraj mydło „trefle” i mamie „trefle” z kolońską wodą., Oleś nic mi nie dał tylko mamie mydło i kolońską wodę. Ady nie było, więc jej nie dał chyba jutro jak przyjedzie. Z Zośką się widziałam byłyśmy w na rzeźni szukałyśmy szczęścia koniczyny. Ja znalazłam 6 po 4 listki i 1 po 5 listków. Następnie czytałam „Grę fal” i już skończyłam teraz czytam „Święty Fen” Wierzbińskiego, ładne. Więcej nigdzie nie byłam. Oleś czyta „Piekielne życie”. Nic więcej z wrażeń Wielkiejnocy pierwszego dnia. Niewiem czy będę mogła czytać „Fena” mało jest nafty w lampie obawiam się, aby nie zgasła.

Wieczór 9-ta za 5 minut. Huki Kamiklorku trochę ucichły.


Logowanie